Towarzystwo Przyjaciół Niepełnosprawnych – Łódź

Facebook-f Instagram Youtube
Darowizny
Pan Zbigniew

Pan Zbigniew Kuliński

”Przez trudy do gwiazd” – Nazywam się Zbigniew Kuliński. Historię mojego życia powinienem zacząć od Liceum Ogólnokształcącego im. Juliusza Słowackiego w Łodzi. Piszę o tym, bo miało to wpływ na moje dalsze losy.

Zawsze byłem dobry z fizyki i matematyki. Rzadko dostawałem z tych przedmiotów oceny niższe niż 4 czy 5. Pasjonowała mnie fizyka, jako podstawowa nauka opisująca wszechświat i jej związek z matematyką, że nie jest w tym wszystkim bałagan, ale jakiś porządek.

Dla odskoczni czytywałem czasopismo „Fantastyka”, jako opowieści fantasy i science fiction. W czasach liceum zapisałem się też na treningi koreańskiego tae-kwon-do przez pierwsze dwa lata i karate shotokan na kolejne dwa. Lubiłem się wypocić, a to nie były łatwe zajęcia.

Fizyk z uniwersytetu

Jako następny etap mojego wykształcenia i życia wybrałem studia na Wydziale Fizyki Technicznej i Matematyki Stosowanej Politechniki Łódzkiej. Jednak stwierdziłem, że inżynierem nie będę, nie mam drygu do rzeczy technicznych. Postanowiłem przenieść się na fizykę na Uniwersytet Łódzki, jako naukę przyrodniczą i mocniej związaną z matematyką. Udzielałem też wtedy korepetycji dla licealistów z matematyki i fizyki. Poznałem też kilkoro znajomych, z którymi mam kontakt do dziś, choć nie jest ich tak dużo.

Pod koniec studiów zachorowała moja mama. Dostała udaru mózgu, straciła mowę i dostała paraliżu prawej strony ciała. Z tego powodu wydłużyły mi się studia, ale w końcu zostałem magistrem. Mama wymagała stałej opieki, co robiliśmy razem z ojcem. Niestety jestem jedynakiem i nie miałem pomocy ze strony rodzeństwa.

PAN doktorat

Po studiach pracowałem, przez krótki czas jako opiekun pracowni komputerowej na wydziale fizyki. Na uniwersytecie promotor zaproponował mi zrobienie doktoratu, co przyjąłem i dostałem się na studium. Niestety, nie trwało to długo. Wtedy zaczęły się objawy choroby. Doktorat, chora matka, niepowodzenia i nieporozumienia w życiu osobistym zlały się w jedno i mój umysł tego nie wytrzymał.

Trafiłem do szpitala, w którym przebywałem około trzech miesięcy. Doktoratu na UŁ nie dokończyłem. Wtedy dostałem informację o etacie fizyka w Centrum Badań Molekularnych i Makromolekularnych Polskiej Akademii Nauk w Łodzi. Tam miałem zrobić doktorat z fizyki polimerów. Postanowiłem więc zmienić otoczenie. Przez pierwsze dwa lata było ciężko i nic nie wychodziło w badaniach, dopiero później nastąpił przełom. Badałem tam nowoczesny, biodegradowalny i bioodnawialny materiał polimerowy.

Zostałem sam

W tym czasie, na domiar złego, zachorował mój ojciec na raka płuc z przerzutami. Od momentu wykrycia żył jeszcze dwa lata. Miałem więc pod opieką oboje rodziców. Nie było łatwo, ale tym razem się nie poddałem. Obroniłem pracę i nadali mi stopień doktora, z czego jestem dumny, tym bardziej, że to ja na odbiorze składałem przysięgę. Nie kontynuowałem jednak pracy w zawodzie i odszedłem z PAN-u. Nie dałbym wtedy rady prowadzić jeszcze habilitacji.

Znalazłem pracę w zupełnie innej dziedzinie, przecież umiem też obsługiwać komputer. Moja nowa praca polegała na tworzeniu grafiki różnych mebli. Tam też zawarłem sporo nowych znajomości. W tym czasie zmarła moja mama i zostałem sam. No może nie do końca, bo przecież poznałem nową koleżankę, z którą spotykamy się i kontaktujemy już 11 lat.

Z powodu redukcji etatów straciłem tę pracę i nie wiedziałem, co robić dalej. Dowiedziałem się, że mogę ubiegać się o rentę. Zebrałem dokumenty i na komisji przyznali mi całkowitą niezdolność do pracy. Tak było przez 5 lat. Siedziałem w mieszkaniu sam, więc jedna ze znajomych z poprzedniej pracy przyniosła mi pieska ze schroniska. Jest niewidomy, ale i tak został moim przyjacielem.

Wschody i zachody

Wolny czas wypełniało mi, jak i teraz czytanie książek o historii i astronomii. Lubię sobie obliczyć kilka rzeczy astronomicznych, jak np. wschody i zachody gwiazd, przejścia między różnymi współrzędnymi astronomicznymi. Niejednokrotnie rozwiązuje zadania z fizyki, żeby wszystkiego nie zapomnieć. Marzę o obserwacjach astronomicznych przez teleskop, ale na razie się na to nie zanosi.

Po pięciu latach całkowitej, dostałem częściową niezdolność do pracy. W związku z tym pogorszyła
się moja sytuacja finansowa. Postanowiłem więc ruszyć się z domu. Uzyskałem umiarkowany stopień
niepełnosprawności. Po poszukiwaniach trafiłem do Towarzystwa Przyjaciół Niepełnosprawnych.

Na stażu rozpocząłem pracę w Domu Pomocy Społecznej w Zgierzu. Wspominam ten czas bardzo dobrze, w zakresie moich obowiązków było m.in. tworzenie harmonogramów pracy pracowników i inne prace biurowe. Po stażu czekało na mnie miłe zaskoczenie. Zostałem wezwany do centrali TPN-u na ul. Staszica. Dowiedziałem się, że będę asystentem wiceprezesa. Pracuję tu już ponad dwa lata i jestem zadowolony. Mam sporo pracy, współpracuje z działem kadr i kierownikiem biura, ale mam też motywację by każdego dnia wstać i z nowymi siłami przyjść do pracy. Mam nowych znajomych, spotykamy się również po pracy. Relacja z ludźmi jest dla mnie bardzo ważna.

Przyszłość

Marzę o tym by choroba nie przeszkodziła mi w dobrym, codziennym funkcjonowaniu. Chciałbym być aktywny zawodowo jak najdłużej. Dalej pasjonuje mnie astronomia i chciałbym te pasje w sobie rozwijać. Podobno w astronomii jest więcej rzeczy do odkrycia niż wykształconych ludzi żeby to odkrywać. Może jakaś samotna planeta czeka na odkrycie właśnie przeze mnie? Na emeryturze chętnie spróbowałbym swoich sił jako przewodnik po łódzkim planetarium w EC1. Czy jest cos jeszcze o czym marzę?… Chętnie zobaczyłbym powtórnie Florencję… Katedrę Santa Maria del Fiore, marmurową fontannę Neptuna czy most Złotników.