Pan Paweł Górecki
Kiedy byłem dzieckiem, ważna była dla mnie rodzina. Miałem niebo na ziemi. Wszyscy dążyli do tego, żeby zapewnić mi spokój, który teraz mam w sobie, bardzo mi się przydaje.
Założyłem sobie w życiu cel, który nazwałem KOLEJNY PIĘKNY DZIEŃ. Czy byłem za granicą, gdzie spędziłem kilka lat i miałem setki przyjaciół, czy w Polsce, starałem się i staram go realizować. Od kiedy zachorowałem, schizofrenia przeszkadza mi realizować mój cel tak, jakbym chciał. Jest o wiele ciężej, ale się staram. Jak byłem zdrowy, też nie każdy dzień udało mi się przeżyć pięknie, bo nigdy nie jest idealnie, popełniamy błędy, mamy lepsze i gorsze dni.
Kontakty międzyludzkie są różne – niektóre mądre, piękne, ciekawe, niektóre „na ostrzu noża”. Choroba zmieniła we mnie to, że czasem boję się ludzi i nie mogę zrealizować mojego celu. Choroba utrudnia mi kontakty, ale nie uniemożliwia. Staram się myśleć pozytywnie.
KOLEJNY PIĘKNY DZIEŃ polega na pięknym przeżywaniu tego, co się wokół mnie dzieje. Chcę mieć piękne wspomnienia z życia, żeby mieć co wspominać na starość.
Czasem robię rzeczy, których się obawiam, ale je realizuję. Kiedy się uda, mam wielką satysfakcję, bardzo się tym cieszę, mimo, że wcześniej się bałem. Tak było z żaglami. Pojechałem na regaty (coroczne ogólnopolskie regaty osób niepełnosprawnych) do Giżycka i udało mi się zdobyć puchar! Stoi sobie i błyszczy. A ja zasadniczo boję się wody! Ale przełamałem w sobie ten lęk i byłem już cztery razy na żaglach, a wcześniej nigdy tego nie próbowałem. Nadal się boję, ale pływam.
W Środowiskowym Domu Samopomocy dużo czasu spędzam w pracowni plastycznej. W podstawówce miałem plastykę, ale bardzo nie lubiłem tego przedmiotu. Nigdy nie sądziłem, że jeszcze w życiu będę się tym zajmował. Wychodzi raz lepiej, raz gorzej, ale nie spodziewałem się, że zdobędę jakąś nagrodę, i to dwukrotnie, choć po cichu o tym marzyłem. (Pan Paweł był dwukrotnie laureatem konkursów plastycznych zorganizowanych przez ŚDS w Łasku i PFRON). To jest dla mnie wielki sukces, moje prace musiałyby być naprawdę dobre, skoro dostały nagrody.
Jak rysuję, musi się to spodobać przede wszystkim mnie. Może to egoistyczne, co mówię, ale moja satysfakcja jest najważniejsza. Jak spodoba się mnie, dopiero wtedy chcę to pokazać ludziom. Jak zaczynam tworzyć, robię to dla siebie, żeby pokazać radość. Realizując swój cel, zaczynam od siebie, kończę na innych. Najważniejsze jest, aby być dobrym człowiekiem dla siebie, wtedy można być dobrym człowiekiem dla innych.
W ŚDS są osoby, z którymi się dobrze czuję i takie, do których mam dystans. Nigdy nie jest tak, aby wszyscy byli tacy sami, doskonali. Staram się przebywać z tymi, z którymi dobrze się czuję, a tych drugich unikać. Mam problemy z zaufaniem, często w życiu zawiodłem się na różnych ludziach. Teraz jestem ostrożniejszy. Choroba i doświadczenie życiowe spowodowały, że jestem mniej ufny.
Gdybym mógł wybrać sobie miejsce do mieszkania, wybrałbym takie, w którym jest piękna przyroda. Kocham przyrodę i zwierzęta, mam to po mamie. Zielone drzewa, sad, po prostu polska wieś. Lubię słuchać ptaki, obserwować je.
Przed zachorowaniem bardziej kontaktowałem się z ludźmi, miałem wiele pomysłów, nie wszystkie oczywiście były mądre do końca. Teraz częściej potrzebuję ciszy, spokoju, pobyć sam. Ludzie twierdzą, że jestem wrażliwy. W tłumie, w autobusie, w pociągu ludzie dużo i głośno mówią, jestem przebodźcowany. Po całym dniu lubię być sam ze sobą, wyciszyć się, zrelaksować, nabrać sił, aby jutro zrealizować KOLEJNY PIĘKNY DZIEŃ.