Towarzystwo Przyjaciół Niepełnosprawnych – Łódź

Facebook-f Instagram Youtube
Darowizny

Wycieczka do Zamościa

„LUBLIN, ZAMOŚĆ I SZCZEBRZESZYN – TAKA PODRÓŻ WSZYSTKICH CIESZY”

23 czerwca 2020 roku, zmęczeni wielotygodniową pandemią, znudzeni długim zamknięciem, stęsknieni odmiany, wrażeń i czasu spędzonego razem, ruszyliśmy na dawno zaplanowaną dwudniową wycieczkę do Lublina i Zamościa. Większa część środków finansowych na naszą wyprawę była częścią nagrody zdobytej przez panią Marysię Pawłowską w konkursie plastycznym „Podróże moich marzeń” zorganizowanym przez PFRON w 2019 roku.

O siódmej rano ruszyliśmy spod naszego ośrodka przy Pabianickiej. Po kilku godzinach jazdy dotarliśmy do Lublina, gdzie powitała nas przemiła przewodniczka, pani Maria. Nieśpiesznym spacerkiem udaliśmy się na lubelski Zamek, którego większość zajmuje zbudowane w XIX wieku więzienie, wykorzystywane niestety aż do lat 50-ych XX wieku. Więziony w nim był m.in. 16-letni wówczas Bolesław Prus, uczestnik Powstania Styczniowego. Część grupy wspięła się na średniowieczną wieżę, skąd podziwialiśmy panoramę lubelskiej starówki.

Przespacerowaliśmy się po Starym Mieście. Przewodniczka ciekawie opowiadała o miejscach związanych z ważnymi postaciami dla polskiej historii i literatury: Józefie Ignacym Kraszewskim, Bolesławie Prusie. Podziwialiśmy katedrę pod wezwaniem świętej Katarzyny, gdzie przechowywane są  relikwie Krzyża Świętego oraz przepiękny klasztor Dominikanów.

Zachwyciliśmy się wiszącą nad uliczką rzeźbą akrobaty balansującego na linie – pamiątką  po jednej z edycji dorocznego Festiwalu Sztukmistrzów, nazwanego na cześć książki „Sztukmistrz z Lublina” Isaaka Bashevisa Singera, laureata literackiej Nagrody Nobla.

Po południu odwiedziliśmy Muzeum Wsi Lubelskiej. „Przepadliśmy” w nim na kilka godzin. Skansen jest przepięknie położony na rozległym zadrzewionym terenie; podzielony na tematyczne i geograficzne części: Dwór, Miasteczko, Wieś Lubelska, Roztocze, Podlasie.
Z ogromną starannością przeniesiono i odtworzono nie tylko budynki i ich wyposażenie
z okolicznych wsi i miasteczek obrazujące życie lokalnej społeczności w XIX i pierwszej połowie XX wieku. Zadbano   o zapewnienie atmosfery, emocji, zapachów, dźwięków wiążących się z nieistniejącymi już miejscami: w okólniku gdaczą kury, meczą kozy,
w dworze tyka zegar, pachnie maciejką przed chłopską chatą, przechadzają się dwa bociany-rekonwalescenci, a u małomiasteczkowego fryzjera upomina  tabliczka „Uprasza się
o nieplucie na podłogę”. Agnieszka Gortat znalazła pod drzewem dorodnego prawdziwka.
W zabytkowej cerkiewce grecko-katolickiej odbywają się coniedzielne nabożeństwa.

Wieczorem pojechaliśmy do Zamościa na pyszną obiadokolację i nocleg w wygodnych domkach. Obfitość wrażeń i wiele przechodzonych kilometrów spowodowały, że choć była to Noc Świętojańska i mieliśmy pewne plany związane z wiciem wianków i skakaniem przez ognisko, skończyło się na pójściu spać o dziewiątej, aby nabrać sił na kolejny dzień.

Poranek powitał nas drobnym deszczykiem, ale w czasie zwiedzania już nie padało. Przewodnik, pan Andrzej zajmująco opowiadał o twórcy Zamościa – hetmanie Janie Zamoyskim i jego potomkach, kolejnych ordynatach, którzy rozwijali miasto będące perłą ich „imperium”. Obejrzeliśmy Rynek Solny, Wodny i Wielki z przepięknymi kamienicami Ormiańskimi i słynnym renesansowym ratuszem. Wysłuchaliśmy w południe hejnału z wieży ratusza granego przez trębacza w stroju z czasów Odrodzenia. Podziwialiśmy Akademię Zamojską – trzecią wyższą uczelnię w Rzeczpospolitej. Przespacerowaliśmy się po zrekonstruowanych bramach i budowlach obronnych.

Dużym przeżyciem była wizyta w katedrze zaprojektowanej przez nadwornego architekta Zamoyskich, Włocha Bernarda Moranda. Spoczywają w niej członkowie familii Zamoyskich.

W Zamościu byliśmy jedyną grupa turystów. Przechadzaliśmy się po prawie pustych uliczkach i placach. Obawa przed epidemią, niepewna pogoda opustoszyły zazwyczaj pełne turystów zabytkowe miasto.

Później pojechaliśmy do Szczebrzeszyna, gdzie w odbudowanej synagodze przewodnik opowiadał o historii szczebrzeskich Żydów i objaśniał szczegóły wyposażenia i dekoracji synagogi. Obejrzeliśmy również odrestaurowaną cerkiew grecko-katolicką i mały kirkut – cmentarz żydowski.

Wiemy wszyscy, że „w Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie”, więc urocza rzeźba chrząszcza (który jest bardziej świerszczem ze skrzypkami) zdobi szczebrzeski rynek. Zrobiliśmy sobie oczywiście pod nim pamiątkowe zdjęcie.

Na obiad wybraliśmy się do restauracji w zabytkowej drewnianej generałówce we wsi Klemensów, gdzie uraczyli nas żurkiem i ogromną porcją lokalnych pierogów. Późnym wieczorem dotarliśmy do domu – zmęczeni, ale szczęśliwi, głodni kolejnych wypraw
i wrażeń.

Organizatorzy zamówili dobrą do zwiedzania pogodę: było pochmurno, czasem słonecznie, nigdzie nie zmoczył nas deszcz, choć wokół ulewy i powodzie.

Dzięki talentowi pani Marysi i jej wygranej, to była naprawdę „PODRÓŻ NASZYCH MARZEŃ”.

Jak dobrze nam było razem, możecie się przekonać oglądając zdjęcia z wyjazdu.

PPK: